Obecny czas: Wto, 16.04.2024, 6:08




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 
[Historia F1] GP Niemiec 1957 
Autor Wiadomość
Awatar użytkownika

Postów: 7442
Miejscowość: Warszawa
Post [Historia F1] GP Niemiec 1957
Supercarclub.pl napisał(a):
Tak szybko już nie pojadę
2020-03-25

Image
Juan Manuel Fangio na Maserati 250F jedzie po zwycięstwo w Grand Prix Monako 1957

Image
19 maja 1957 r. Fangio jako triumfator na mecie GP Monako. To jego druga wygrana w sezonie 1957 Formuły 12. Trzecia nastąpi w lipcu we Francji. W sierpniu w Niemczech stawką będzie zdobycie tytułu Mistrza Świata

Image
Trzej wspaniali Anglicy w Formule 1 połowy lat 50. Od lewej: Stirling Moss, Mike Hawthorn i Peter Collins

Image
Krótko po starcie: prowadzi Hawthorn (nr 8), zwykle rozpoznawalny po białym daszku ciemnego kasku; za nim Collins (nr 7) na identycznym Ferrari 801, Fangio z jedynką i inni

Image
Pogodny spokój mistrza. Fangio na pierwszych okrążeniach GP Niemiec 1957, gdy z chłodną precyzją budował przewagę na pit-stop

Image
Argentyńczyk Juan Manuel Fangio – pięciokrotny Mistrz Świata Formuły 1 w latach 50. (dla Alfa Romeo, Mercedesa dwukrotnie, Ferrari i Maserati)

Image
Mike Hawthorn, Mistrz Świata F1 w sezonie 1958. W niniejszej opowieści w podwójnej roli: ścigającego i ściganego

Image
Ferrari 801 – modyfikacja wspaniałej Lancii D50, w sezonie 1957 broń Ferrari przeciw legendarnemu Maserati 250F…

Image
…i jego Nemesis – Maserati 250F w wersji z sezonu 1957. Dwa i pół litra, 6 cylindrów w rzędzie i 6-letnia długowieczność w najwyższej formule wyścigowej

Image
Na mecie: od lewej Collins, Fangio i Hawthorn

Image
Maserati z jedynką, czyli Fangio na betonowej nawierzchni Nürburgringu

10-minutowy dokument – relacja angielskiego sprawozdawcy z wyścigu:
Image

Dla wnikliwych: 22-minutowe sprawozdanie z wyścigu z anglojęzycznym komentarzem Alaina de Cadenet. Na filmie widać, że w GP Niemiec 1957 uczestniczyła tez Formuła 2, reprezentowana przez Porsche i Cooper-Climaxy. Widać także, że błędem byłoby porównywanie czasów okrążenia z innymi, w tym dzisiejszymi czasami. W latach 50 tor częściowo miał inny przebieg, z nawrotami południowym i północnym w miejscu, gdzie później powstał aktualny tor Formuły 1. Miał także więcej i to ostrzejszych zakrętów, więcej podbić powodujących skoki oraz bardziej wyboistą betonową nawierzchnię. Północna Pętla jest od lat łagodzona, zaokrąglana i przyśpieszana:
Image

Czterominutowa impresja na temat Fangio, pokazująca wspaniałą płynność i precyzję jazdy argentyńskiego arcymistrza:
Image


GP Niemiec 1957 to jeden z najwspanialszych wyścigów w dziejach Formuły 1. Tego dnia okoliczności i przypadki, czynnik nieprzewidziany i błyskawiczny fortel, a nade wszystko kunszt i odwaga stanięcia na najcieńszej, ostatecznej granicy, stworzyły spektakl godny dobrego thrillera.

Sezon 1957 Formuły 1. Po 5 z 8 rund czterokrotny Mistrz Świata, Juan Manuel Fangio zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji. Wygrał na własnym terenie, w Argentynie, następnie w Monako i we Francji. Jeżeli w niedzielę 4 sierpnia zwycięży w Grand Prix Niemiec na Nürburgringu, zdobędzie swój piąty tytuł. Jeżeli nie, zostaną mu w zapasie dwa wyścigi.

Rok temu Fangio zdobył mistrzostwo w barwach Ferrari. Jego partnerami w zespole byli m.in. Anglicy Mike Hawthorn i Peter Collins. Wielkie talenty – młodzi, ambitni profesjonaliści szybko budujący swoje kariery. Obaj pozostali w Ferrari; mają 28 i 26 lat. Fangio ma lat 46. Na sezon 1957 przeszedł do Maserati.

Osoby dramatu
Dobrze skonstruowana akcja nie jest zawiła. Pod zamkiem nürburskim walkę stoczą te trzy postaci. Inni, całe grono asów – nawet Stirling Moss – tym razem wystąpią jedynie „w pozostałych rolach”. Będzie dwóch na jednego. Dwie różne strategie. Dwie charyzmatyczne włoskie marki przed ponad stutysięczną niemiecką publicznością. I niezbędny warunek dramatu: nagłe pokrzyżowanie planów, po którym pozostaje tylko jedno. Dokonać niemożliwego.

Okrążenie toru liczy 22,8 km; składa się ze 172 zakrętów: 88 prawych i 84 lewych. Nawierzchnia betonowa, chropowata, nieustannie targająca zawieszeniem. Różnice wysokości przekraczające 300 m układają się w strome podjazdy i spadki, które podbijają, ścinają trakcję, powodują skoki i dobicia. Kwalifikacje wygrał Fangio. Jego Maserati 250F ma 250-litrowy bak, a pali na trasie 50 litrów paliwa na 100 km. Dystansu 22 okrążeń, prawie 502 km, nie pokona bez tankowania. No i druga sprawa: miękkie opony Pirelli nie wytrzymają całego wyścigu – przynajmniej w piękną, suchą pogodę, jaka panuje w ten weekend w górach Eifel. Konieczna będzie zmiana tylnych kół.

Anglicy dysponują Ferrari 801 na twardych oponach Englebert i są w stanie pojechać bez pit stopu. Ekipa Maserati ćwiczyła szybką zmianę kół z tankowaniem. Wynik oscyluje wokół 22 sekund – jest imponujący, ale i tak sam postój, nie licząc hamowania i ruszania, daje rywalom sekundę na okrążeniu. Fangio, dyrektor sportowy Ugolini i główny mechanik Bertocchi obmyślają plan. Start na lekko, z połową baku, zbudowanie półminutowej przewagi nad obciążonymi Ferrari, perfekcyjny pit stop w połowie dystansu i powrót na tor przed nosami konkurentów.

Akt pierwszy: chłód doświadczenia
Sport samochodowy daleki jest od rozpisanej fabuły. Wspaniałe zmagania kończy często prozaiczny defekt. Czynniki, na które bohater nie ma wpływu, odzierają jego czyny z blasku. Ale GP Niemiec 1957 jest wyjątkowe właśnie przez czystość spektaklu, w którym nie ma nic niepotrzebnego.

Start. Dwaj Anglicy na prowadzeniu walczą jak w sprincie. Ech, młodość… Stary lis argentyński starannie rozgrzewa opony. Wie, kiedy jechać szybko. Na drugim okrążeniu wyrównuje czas Collinsa; na trzecim dokłada obu konkurentom po 6 sekund. W stawce jest 24 zawodników, ale od początku do końca liczyć się będzie tylko ta trójka. Fangio przystępuje do walki o przewagę. Na agrafce południowej atakuje Collinsa bez powodzenia, lecz w chwilę później wyprzedza, opóźniając hamowanie do nawrotu północnego. Przy Adenau wysuwa się przed Hawthorna. Collins reaguje – on także wyprzedza partnera z zespołu i ściga Fangio.

Na próżno: ten oddala się, przy okazji do dziesiątego okrążenia czterokrotnie poprawiając rekord toru. Od czasów na poziomie 9:33 z ułamkami schodzi do 9:29. Założenia realizuje z zimną krwią. Na dwunastym okrążeniu ma wyliczoną przewagę 28 sekund nad kierowcami Ferrari i zjeżdża na pit stop.

Akt drugi: kryzys i podstęp
Nieco wcześniej podobny postój serwisowy wykonał swoim Maserati Jean Behra. Fakt ten jakby uszedł uwagi. Dopiero zatrzymanie się lidera wywołuje sensację. Publiczność wygląda, jak gdyby ktoś włożył kij w mrowisko. W boksie Ferrari również zaskoczenie. Widać, że zespół z Maranello, sam prześwietlony w szczegółach, do tej chwili nie znał strategii głównego rywala.

Mechanicy obstępują bolid. Podnoszą go, tankują paliwo. Nagle, pech. Odtaczając ściągnięte tylne prawe koło, mechanik Manni nie zauważa, że centralna nakrętka potoczyła się pod samochód. Zakłada nowe koło i nie znajduje skrzydlatej nakrętki, dokręcanej uderzeniami młotka. Konsternacja. „Pod autem! Na ziemi, pod autem!” – krzyczy inżynier Borsari, który siedząc na murku boksu widział, co się stało. Ale czas biegnie nieubłaganie. Fangio po otarciu twarzy i zmianie gogli wraca na tor po 55 sekundach. Obydwa Ferrari Anglików zdążyły przejechać i znacznie się oddalić.

A więc pogoń? To byłoby trudne, ale zbyt proste. Hawthorn i Collins, ponownie mijając swój boks, otrzymaliby sygnał, że Fangio ich goni. A przecież obywaj dostrzegli w boksie Maserati z jedynką i nie znają powodu postoju. Nello Ugolini ma lepszy pomysł. Fangio rusza spokojnie, jak gdyby z rezygnacją. Na trzynastym okrążeniu zagrzeje i ułoży nowe opony – to jedno, ale jest i drugie. Jest fortel. Gdy Anglicy znów przejadą koło garaży, dostaną od swoich ludzi znak, że rywal ma kłopoty. Przestaną cisnąć, zaczną oszczędzać auta, by zmniejszyć ryzyko awarii. Argentyńczyk też minie boksy i wtedy rzuci się w pogoń. Ekipa Ferrari zauważy to dopiero po kolejnym okrążeniu, ale do tego czasu jej czołowi zawodnicy już znikną z prostej. Informację, że Fangio się zbliża, otrzymają dopiero przy następnym kółku. Po 45 kilometrach nieprawdopodobnego pościgu.

Akt trzeci: fortissimo
Fangio, choć w trudnym położeniu, miał niemałe atuty. Doskonale znał tor Nürburgring, lubił go, czuł się na nim jak w domu. Miał też pełne wyczucie Maserati 250F, z którym zrastał się w nierozerwalną całość. No i miał swój dzień: tę perłę czasu i sytuacji, kiedy wszystko wychodzi, a skala możliwości wydaje się nie mieć końca.

Z drugiej strony, po postoju i „fortelowym kółku” do mety zostało mu 8 okrążeń. Przewaga Anglików wzrosła do 48 sekund. Teraz ich Ferrari nie były już ciężkie – miały dużo mniej paliwa w bakach – a kierowcy nastawili się na wygraną i nie zamierzali pozwolić, by łatwo wymknęła im się z rąk. Mistrz wiedział, że jeżeli pragnie zwyciężyć, musi stanąć na granicy niemożliwego. Przecież konkurenci są rewelacyjni! W czasie, gdy on czekał w boksie, Collins zanotował nowy rekord toru: 9:28,9.

Podstęp chwycił. Romolo Tavoni, dyrektor sportowy Ferrari, młodszy i mniej doświadczony od Ugoliniego, pokazał swoim zawodnikom tablicę „Steady”. Zachować pozycje, oszczędzać auta. „Mike pierwszy, ja drugi” – potwierdził gestem Collins, przyklejony za Hawthornem jak boczny w parze myśliwców.

I oto Argentyńczyk sięga po maksimum umiejętności. Zakręty zaczyna przechodzić o bieg wyżej. Zyskuje większe prędkości na prostych, kosztem mniejszej kontroli nad autem na łukach. W wielu miejscach już nie ujmuje gazu. Zyskuje po 9-10 sekund na okrążeniu. Na szesnastym różnica czasowa spada do 33 sekund. Konkurenci już wiedzą, że są ścigani, cisną na sto procent, a on i tak zbliża się, obcina im po 6 do 8 sekund na kółku. Na siedemnastym bije rekord toru: 9:28,5. I wtedy przechodzi jak gdyby w inny wymiar. Człowiek i maszyna stają się perfekcyjną jednością ze sobą i z torem. Ring jest mknącym tunelem czasoprzestrzennym, który na absolutnym limicie wyrywa się na boki, w górę i w dół, a jednak przednie koła, w balansie stale uciekającej i odzyskiwanej kontroli, ciągle trzymają go w ryzach. Na centymetry. Na śmierć i życie.

Osiemnaste: 9:25,3 – rekord. Fangio jeszcze nie widzi dwóch czerwonych plam Ferrari, ale wie, że są niedaleko. Na końcu dziewiętnastego do odrobienia zostaje 13,5 s. Czas: 9:23,4. Rekord! Anglicy już nie jadą w szyku. Hawthorn ucieka fenomenalnie, Collins przestaje nadążać. Dwudzieste okrążenie Maserati z numerem jeden pokonuje w czasie 9:17,4: nie tylko rekordowo, lecz o osiem sekund szybciej niż w kwalifikacjach! To nie ma prawa się dziać.

Do Collinsa zostają dwie sekundy. Nie na długo. Na początku dwudziestego pierwszego samochód z trójzębem Neptuna rozdziela dwa bolidy ze stającym dęba ogierem. Na cięciach miota żwirem, tłucze jedno ze szkieł w goglach Collinsa, który odpuszcza pogoń.

Mike Hawthorn trzyma się jeszcze. Chodzi od prawej do lewej, by napastnik nie zaczepił się w jego ciągu aerodynamicznym. I to nie pomaga. Za Arembergiem Fangio odzyskuje prowadzenie. Nieznany z brutalnego oblicza jazdy, niemal spycha rywala. Podnosi rękę przepraszająco, ale przyśpiesza i zyskuje kolejne metry. W Adenau ostatni, desperacki atak Hawthorna, zassanego w podciśnieniowym wirze za 250F. Wepchnięcie nosa w lukę, moment jazdy łeb w łeb, ale więcej nie da się zrobić.

Fangio triumfalnie przecina linię mety z przewagą 3,6 sekundy. Zazwyczaj opanowany, kamienna twarz, tym razem nie kryje radości i ulgi. W boksie jego auto niknie w wiwatującym tłumie. Na podium Hawthorn i Collins cieszą się wraz z nim, jak gdyby to oni zwyciężyli; obejmują go, klepią po głowie i ramionach. Wiedzą, że we trzech stali się bohaterami heroicznego eposu.

Epilog: Tak szybko już nie pojadę

Zwyciężając w Niemczech, Fangio zdobył jedyny pełny tytuł mistrzowski Formuły 1 w historii Maserati. Dla siebie, indywidualnie, piąty – osiągnięcie poprawione dopiero po upływie niemal pół stulecia, przez Michaela Schumachera. Było to ostatnie wygrane Grand Prix Argentyńczyka. W sezonie 1958 startował jeszcze do lipca, ale wspaniałe Maserati 250F w szóstym sezonie startów rzucało już długi cień. Po GP Francji Fangio wycofał się. Wcześniej zaś swój niewiarygodny triumf na Nürburgringu skomentował następująco: „Nigdy aż tak nie ryzykowałem. Nigdy nie postawiłem się na tak cienkiej granicy. Już nigdy nie pojadę tak szybko i nie chcę tego. To był ten jeden, jedyny raz.”

A Collins, choć zdawał sobie sprawę, że on i Hawthorn zostali nie tylko pokonani, lecz wręcz wychłostani przez starego mistrza, skomentował porażkę z należnym szacunkiem: „Tego dnia Mike i ja zajęliśmy miejsca pierwsze i drugie. W kategorii zwykłych śmiertelników…”
Supercarclub.pl

(C) Supercarclub.pl

_________________
no i jest!
Solidarni z Ukrainą


Sob, 04.04.2020, 17:14
Profil
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  


Wszelkie sugestie, opinie i uwagi proszę kierować na adres: administrator(at)samochodyswiata(dot)pl

Powered by phpBB3 © 2003-2018